27 lipca 2021

Weekend na Litwie

            Co ciekawego, można zrobić w weekend? A na przykład, pojechać na Litwę :). Czasu niewiele, bo niecałe dwa dni, a plan napięty. Zapowiadało się bardzo intensywnie i rzeczywiście tak było, co osobiście nam nie przeszkadza, ponieważ bardzo lubimy takie wypady. 

            Wyruszyliśmy w sobotę wczesnym rankiem, około godziny 6.30. Do granicy jechaliśmy nieco ponad trzy godziny (na Litwie jest godzina do przodu). Od razu obraliśmy kierunek Druskienniki (miasto sanatorium z leczniczymi źródłami - jak macie więcej czasu to polecam, bo bardzo urocze miejsce), w okolicach którego znajduje się Grutas Park - muzeum sowieckiej przeszłości. Pierwszy cel naszej wycieczki. Wstęp kosztował nas 10 euro od osoby, dość drogo w moim odczuciu, jak na takie “atrakcje”. Grutas Park, położony na terenie Dzukijskiego Parku Narodowego, powstał w 2001 roku z inicjatywy miejscowego przedsiębiorcy, Viliumas Malinauskas. W początkach swojego istnienia, wzbudzał wiele kontrowersji. Dziś patrząc na prawie zapełniony parking, można zakładać, że ta atrakcja przyciągająca sporą rzeszę turystów.



W tym skansenie upadłego reżimu, znajdziecie zebrane z całej Litwy pomniki i popiersia Lenina, Dzierżyńskiego, Stalina, a także wielu litewskich działaczy komunistycznych. Mozaiki i obrazy, przedstawiające sztuką realizmu socjalistycznego i realia dawnego ZSRR. Trasa zwiedzania liczy ok. 2 km i biegnie wśród malowniczego zielonego lasu, pośrodku którego płynie urocza rzeczka. Dodatkowo w specjalnych pawilonach, znajdziecie m.in. zrekonstruowaną dawną salę zebrań partyjnych, wraz z biblioteką. Cały park otoczony jest drutem kolczastym, a co kilka metrów ustawione są wieże wartownicze, co ma przywodzić na myśl, że znajdujemy się w „Sowieckim” łagrze. Przed wejściem znajduje się wagon bydlęcy, jakimi ofiary systemu były transportowane w głąb Rosji. Ponadto, w skład parku wchodzi mini zoo, spory plac zabaw, kawiarnie i sklepy z pamiątkami, co mocno nadaje temu miejscu komercyjny charakter. Czy to dobrze? Czy źle? Zostawiam do indywidualnej oceny. Na park warto przeznaczyć ze 2-3 godziny. My mieliśmy trochę mniej czasu, więc zwiedzaliśmy go, w tak zwanym biegu.

Z parku pojechaliśmy do miejscowość Merecz, oddalonej o kilkanaście kilometrów od Druskiennik. Tam, na pobliskim wzgórzu, znajduje się punkt widokowy, z pięknym widokiem na zakole rzeki Niemen. Mieścił się tam też kiedyś zamek, który miał bronić linii Niemna, przed atakami krzyżaków.



Kolejnym punktem naszej wycieczki, były Troki, dawna stolica Litwy. Miasto leżące na Pojezierzu Wileńskim, na półwyspie między jeziorami Galwe, Tataryszki, Łuka i Giełusz. Słynie z pięknego zamku, które jest największą twierdzą na Litwie i jedyną w Europie Wschodniej położoną na jeziornej wyspie. Wybudowany w stylu gotyckim, dzieli się na zamek górny (dawna rezydencja księcia) i dolny (dawne pomieszczenia gospodarcze), otoczony murami obronnymi. W środku znajduje się muzeum historyczne, w którym można zobaczyć m.in. broń, zbroje rycerskie. Do zamku nie wchodziliśmy ponieważ jest otwarty do godz. 18.00, a my dotarliśmy tam o 17.30. Uznaliśmy więc, że to za mało czasu na zwiedzanie. Tym bardziej, że bilet nie jest tani i kosztuje 12 euro. Na części lądowej Trok, również znajduje się zamek. A właściwie, to raczej jego ruiny, które otaczało kiedyś 11 wież. W 1655 r. zamek został zburzony i już go nie odbudowano. Aktualnie w trakcie rekonstrukcji, są fragmenty fortyfikacji.



Troki oprócz zamku, słyną również z tego, że zamieszkują go Karaimowie. Grupa etniczna, spokrewniona z ludami tureckimi, wyznająca  karaimizm. Religię, która wyłoniła się w VIII w. z judaizmu. Opiera się ona jedynie na Starym Testamencie, odrzucając Nowy Testament, Koran, Talmud. Karaimów, do Trok sprowadził książę Witold. Domki Karaimów ciężko przeoczyć, są to kolorowe drewniane domy ze spadzistymi dachami i okolonymi białymi ramami okna. Zawsze jest ich trzy: jedno dla Boga, jedno - dla gospodarza i jedno dla księcia Witolda. Warto będąc w mieście, spróbować też tradycyjnej kuchni Karimskiej (pełno jest tam lokali serwującej takie specjały). Między innymi takim daniem są kibini - pieczone pierogi z kruchego ciasta, nadziane siekaną baraniną.  Ale spokojnie, dla wegetarian też są dostępne warianty. Ja jadłam z białym serem i szpinakiem. Bardzo smaczne



Ostatnim punktem naszej krótkiej, acz bardzo ciekawej wyprawy, było Wilno. Stolica Litwy, z masą ciekawych i ważnych miejsc historycznych. Ważnych nie tylko dla Litwinów, ale również dla Polaków. Dotarliśmy tam około  godziny 20, więc tego dnia już praktycznie odpuściliśmy zwiedzanie, a jedynie wybraliśmy się do centrum, zobaczyć nocne życie Wilna. Spacerując, trafiliśmy na Prospekt Giedymina. Ulicę, która przypominała nam trochę, warszawski Nowy Świat. Pełno ludzi, muzyka w lokalach. Chcieliśmy zjeść coś regionalnego, ale niestety, tym razem nam się nie udało. Ja postawiłam wiec na kuchnie azjatycką i wzięłam pyszne krewetki w chrupiącej panierce i warzywa (bakłażan, papryka, cukinia) w cieście naleśnikowym. Tomek zaś wybrał kuchnie typowo amerykańską, zamówił burgera z frytkami :).

W niedzielę, dzień rozpoczęliśmy od wizyty na Placu Katedralnym. Obeszliśmy do okoła znajdującą się tam Bazylikę św. Stanisława Biskupa, oraz bardzo charakterystyczna dla Wileńskich pocztówek dzwonnicę Katedralną. Dalej, udaliśmy się pod pomnik Giedymina, wielkiego księcia litewskiego i dziadka Władysława Jagiełły. Zamek, siedzibę władców Wielkiego Księstwa, w którym obecnie mieści się muzeum, ze względyu na ograniczony czas obejrzeliśmy tylko z zewnatrz. Przeszliśmy obok wzgórza Giedymina (48 m wysokości) na której znajduje się baszta. Jak macie czas, polecam wejść na nią i zobaczyć panoramę miasta. Podobno zresztą, równie ciekawe widoki można zobaczyć z Góry Trzykrzyskiej. Po drodze do Ostrej Bramy, zaszliśmy na ulicę Literacką, przy której mieszkał sam Adam Mickiewicz. Nazwę swoją, zawdzięcza licznym małym księgarniom, które mieściły się tu na przełomie XIX i XX w. Od roku 2008 na tej ulicy, upamiętnia się literatów, tłumaczy i inne osoby powiązane z literaturą oraz kulturą litewską wmurowując w ściany różne dzieła artystów (Adama Mickiewicza i Czesława Miłosza też tu upamiętniono). Moje serca, skradła proteza wmurowana w ścianę (podobno prawdziwa, należąca do jakiegoś litewskiego poety :). Stamtąd, udaliśmy się prosto pod Ostrą Bramę, wzniesioną w latach 1503-1514. Jest to jeden z najważniejszych zabytków Wilna, przyciągającym rzesze turystów i pielgrzymów z całego świata. Od wewnętrznej strony bramy, znajduje się wzniesiona w 1829 roku kaplica Ostrobramska, z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej. Obraz ten zasłynął z wielu cudów, a o jego uzdrowicielskiej mocy, wspominał sam Adam Mickiewicz w Inwokacji „Pana Tadeusza”. Spod Ostrej Bramy, udaliśmy się na Cmentarz Na Rossie. Na jego części wojskowej, leżą polscy oficerowie i ochotnicy, polegli w latach 1919–1920 w walkach o Wilno. Leżą tam też żołnierze Armii Krajowej, polegli podczas operacji Ostra Brama w 1944 roku. W centralnej części cmentarza, znajduje się grób, w którym pochowana jest matka Józefa Piłsudskiego - Maria z Billewiczów Piłsudska, oraz urna z sercem marszałka (złożona u stóp matki, na jego prośbę). Na starej części cmentarza, z pięknie rzeźbionymi nagrobkami (przypominającej mi cmentarz powązkowski lub łyczakowski), można znaleźć wiele polskich nazwisk znanych osób, m.in. pochowany jest tutaj Joachim Lelewel - historyk, numizmatyk i działacz polityczny. Przedostatnią rzeczą jaką zobaczyliśmy w Wilnie, było Muzeum Ofiar Ludobójstwa, mieszczące się w dawnym budynku KGB. Miejsce to, które w przeszłości było miejscem cierpień i zbrodni dokonanych na przedstawicielach wszystkich narodowości zamieszkujących Wileńszczyznę, mocno mnie poruszyło. Emocje podobne do tych, które wywołały u mnie wizyty w obozach zagłady w Oświęcimiu, czy w Majdanku. Budynek muzeum pochodzi z czasów caratu z 1890 r. W czasach okupacji niemieckiej, było tu więzienie Gestapo, a następnie działały tu instytucje radzieckiego terroru NKWD i NKGB-MGB-KGB. Muzeum prezentuje okres historii Litwy, dokumentując sowieckie represje i działalność ruchu oporu. W miejscu gdzie wykonywano egzekucję, można obejrzeć fragmenty filmu Andrzeja Wajdy “Katyń”. Cena biletu 6 euro. Moim zdaniem, warto znaleźć czas i je zobaczyć.















Z muzeum, wróciliśmy na Stare Miasto, żeby zjeść. Trafiliśmy, sugerując się opiniami w Internecie, do Etno Dvaras (Pilies gatve 16). Restauracja, serwuje tradycyjne dania kuchni litewskiej. Ceny przystępne, podobne do tych z warszawskich lokali. Zamówiliśmy cepeliny. Ja z serem i ziołami i do tego śmietana (dobre), a Tomek wziął te z mięsem. Do tego polecam kufel, zimnego litewskiego piwa :D. Ostatnią rzeczą, którą pojechaliśmy zobaczyć przed powrotem, była jedna z dzielnic Wilna, a konkretnie Fabianiszki. Bloki tego osiedla, zagrały Prypeć w serialu HBO “Czarnobyl”.

            Podsumowując Litwa jest bardzo ładnym państwem. Piękna przyroda, śliczne miasteczka, urokliwe Wilno. Warto tu przyjechać. My, na pewno będziemy tu wracać, by odkrywać kolejne miejsca.

Zapraszamy Was gorąco do obejrzenia naszego filmu z podróży na naszym kanale na YouTubie