Co ciekawego, można zrobić w weekend? A na przykład, pojechać na Litwę :). Czasu niewiele, bo niecałe dwa dni, a plan napięty. Zapowiadało się bardzo intensywnie i rzeczywiście tak było, co osobiście nam nie przeszkadza, ponieważ bardzo lubimy takie wypady.
Wyruszyliśmy w sobotę wczesnym rankiem, około godziny 6.30. Do granicy jechaliśmy nieco ponad trzy godziny (na Litwie jest godzina do przodu). Od razu obraliśmy kierunek Druskienniki (miasto sanatorium z leczniczymi źródłami - jak macie więcej czasu to polecam, bo bardzo urocze miejsce), w okolicach którego znajduje się Grutas Park - muzeum sowieckiej przeszłości. Pierwszy cel naszej wycieczki. Wstęp kosztował nas 10 euro od osoby, dość drogo w moim odczuciu, jak na takie “atrakcje”. Grutas Park, położony na terenie Dzukijskiego Parku Narodowego, powstał w 2001 roku z inicjatywy miejscowego przedsiębiorcy, Viliumas Malinauskas. W początkach swojego istnienia, wzbudzał wiele kontrowersji. Dziś patrząc na prawie zapełniony parking, można zakładać, że ta atrakcja przyciągająca sporą rzeszę turystów.
W tym
skansenie upadłego reżimu, znajdziecie zebrane z całej Litwy pomniki i
popiersia Lenina, Dzierżyńskiego, Stalina, a także wielu litewskich działaczy
komunistycznych. Mozaiki i obrazy, przedstawiające sztuką realizmu
socjalistycznego i realia dawnego ZSRR. Trasa zwiedzania liczy ok.
Z parku pojechaliśmy do miejscowość Merecz, oddalonej o kilkanaście kilometrów od Druskiennik. Tam, na pobliskim wzgórzu, znajduje się punkt widokowy, z pięknym widokiem na zakole rzeki Niemen. Mieścił się tam też kiedyś zamek, który miał bronić linii Niemna, przed atakami krzyżaków.
Kolejnym punktem naszej wycieczki, były Troki, dawna stolica Litwy. Miasto leżące na Pojezierzu Wileńskim, na półwyspie między jeziorami Galwe, Tataryszki, Łuka i Giełusz. Słynie z pięknego zamku, które jest największą twierdzą na Litwie i jedyną w Europie Wschodniej położoną na jeziornej wyspie. Wybudowany w stylu gotyckim, dzieli się na zamek górny (dawna rezydencja księcia) i dolny (dawne pomieszczenia gospodarcze), otoczony murami obronnymi. W środku znajduje się muzeum historyczne, w którym można zobaczyć m.in. broń, zbroje rycerskie. Do zamku nie wchodziliśmy ponieważ jest otwarty do godz. 18.00, a my dotarliśmy tam o 17.30. Uznaliśmy więc, że to za mało czasu na zwiedzanie. Tym bardziej, że bilet nie jest tani i kosztuje 12 euro. Na części lądowej Trok, również znajduje się zamek. A właściwie, to raczej jego ruiny, które otaczało kiedyś 11 wież. W 1655 r. zamek został zburzony i już go nie odbudowano. Aktualnie w trakcie rekonstrukcji, są fragmenty fortyfikacji.
Troki oprócz zamku, słyną również z tego, że zamieszkują go Karaimowie. Grupa etniczna, spokrewniona z ludami tureckimi, wyznająca karaimizm. Religię, która wyłoniła się w VIII w. z judaizmu. Opiera się ona jedynie na Starym Testamencie, odrzucając Nowy Testament, Koran, Talmud. Karaimów, do Trok sprowadził książę Witold. Domki Karaimów ciężko przeoczyć, są to kolorowe drewniane domy ze spadzistymi dachami i okolonymi białymi ramami okna. Zawsze jest ich trzy: jedno dla Boga, jedno - dla gospodarza i jedno dla księcia Witolda. Warto będąc w mieście, spróbować też tradycyjnej kuchni Karimskiej (pełno jest tam lokali serwującej takie specjały). Między innymi takim daniem są kibini - pieczone pierogi z kruchego ciasta, nadziane siekaną baraniną. Ale spokojnie, dla wegetarian też są dostępne warianty. Ja jadłam z białym serem i szpinakiem. Bardzo smaczne
Ostatnim punktem naszej krótkiej, acz bardzo ciekawej wyprawy, było Wilno. Stolica Litwy, z masą ciekawych i ważnych miejsc historycznych. Ważnych nie tylko dla Litwinów, ale również dla Polaków. Dotarliśmy tam około godziny 20, więc tego dnia już praktycznie odpuściliśmy zwiedzanie, a jedynie wybraliśmy się do centrum, zobaczyć nocne życie Wilna. Spacerując, trafiliśmy na Prospekt Giedymina. Ulicę, która przypominała nam trochę, warszawski Nowy Świat. Pełno ludzi, muzyka w lokalach. Chcieliśmy zjeść coś regionalnego, ale niestety, tym razem nam się nie udało. Ja postawiłam wiec na kuchnie azjatycką i wzięłam pyszne krewetki w chrupiącej panierce i warzywa (bakłażan, papryka, cukinia) w cieście naleśnikowym. Tomek zaś wybrał kuchnie typowo amerykańską, zamówił burgera z frytkami :).
W
niedzielę, dzień rozpoczęliśmy od wizyty na Placu Katedralnym. Obeszliśmy do
okoła znajdującą się tam Bazylikę św. Stanisława Biskupa, oraz bardzo
charakterystyczna dla Wileńskich pocztówek dzwonnicę Katedralną. Dalej,
udaliśmy się pod pomnik Giedymina, wielkiego księcia litewskiego i dziadka Władysława
Jagiełły. Zamek, siedzibę władców Wielkiego Księstwa, w którym obecnie mieści
się muzeum, ze względyu na ograniczony czas obejrzeliśmy tylko z zewnatrz.
Przeszliśmy obok wzgórza Giedymina (
Z muzeum, wróciliśmy na Stare Miasto, żeby zjeść. Trafiliśmy, sugerując się opiniami w Internecie, do Etno Dvaras (Pilies gatve 16). Restauracja, serwuje tradycyjne dania kuchni litewskiej. Ceny przystępne, podobne do tych z warszawskich lokali. Zamówiliśmy cepeliny. Ja z serem i ziołami i do tego śmietana (dobre), a Tomek wziął te z mięsem. Do tego polecam kufel, zimnego litewskiego piwa :D. Ostatnią rzeczą, którą pojechaliśmy zobaczyć przed powrotem, była jedna z dzielnic Wilna, a konkretnie Fabianiszki. Bloki tego osiedla, zagrały Prypeć w serialu HBO “Czarnobyl”.
Podsumowując Litwa jest bardzo ładnym państwem. Piękna przyroda, śliczne miasteczka, urokliwe Wilno. Warto tu przyjechać. My, na pewno będziemy tu wracać, by odkrywać kolejne miejsca.
Zapraszamy Was gorąco do obejrzenia naszego filmu z podróży na naszym kanale na YouTubie